Mazury Tour 2013 - 1000 km drogami i duktami Warmii i Mazur
  Mazury Tour 2013 zakończyło się 2013-04-281020 km
SALOMONRegionalna Dyrekcja Lasów PaństwowychRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w OlsztynieRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w BiałymstokuLasy Państwowe
DOTFILMS.PLSALOMONSklep biegaczaGARMINCOMPRESSPORTGJG GroupVITARGOFORMEDPLUS
Strona główna Wieści z trasy Mazury Tour 2013 Trasa biegu Sylwetka biegnącego Galeria
Mazury Tour 2013

ETAP 34 – Po pagórkach do Zalewa…

2013-04-23 / wyświetleń - 2255

Nawet przez myśl mi nie przeszło, że dzisiejszy, zupełnie normalny pod względem długości etap (25,8 km), może się okazać tak trudny do pokonania. Dość powiedzieć, że jeszcze wczoraj, dokładnie taki sam dystans pokonałem w czasie 2 godzin 16 minut, a dzisiaj zajęło mi to prawie 3 godziny. Po prostu, nie dałem rady biec szybciej. Na szczęście, z tego co wiem, to był już mój ostatni zupełnie samotny etap. Na kolejnych, nie będę biegł już sam !

Źle zaczęło się już dziać na czwartym kilometrze, kiedy musiałem wziąć pierwsze środki przeciwbólowe, żeby w ogóle biec dzisiaj dalej. W poprzednich dniach następowało zwykle w okolicach 15 -20 kilometra… Niestety, okazało się, że dzisiaj ta sama porcja środków już nie zadziała i kilometr dalej musiałem dawkę poprawić. Na całe szczęście, bo w miejscowości Rychliki czekała mnie absolutna niespodzianka, o której nawet Grzesiek nic nie wiedział (a on zwykle wszystko wie !). Stała tam mianowicie, czekając na mnie, chyba ze 100-osobowa grupa dzieci i młodzieży z miejscowej szkoły pod wodzą swoich nauczycieli, w tym na przykład p. Jacka, który wczoraj, chyba jako jedyny reprezentant tej, mazurskiej miejscowości ukończył Orlen Maraton w Warszawie. Było mi niezwykle miło, więc serdecznie podziękowałem za tak gorące powitanie i ruszyłem szybko dalej, bo właśnie środki przeciwbólowe zaczęły działać…

Startujemy...

 

Prowadzeni sprawnie dalej przez Leśniczego Mariana, z tutejszego i bardzo gościnnego Nadleśnictwa Dobrocin posuwaliśmy się naprzód, choć ja nie byłem dzisiaj wyraźnie w najlepszej formie. Być może, przyszło mi zapłacić za wczorajsze, szybkie „ściganie” z biegaczami z Pasłęka, a główny rachunek postanowiła mi za to wystawić… moja lewa noga. Chociaż potem, zaczęły także łapać mnie skurcze  (miewam je bardzo rzadko) i dokuczało prawe ścięgno Achillesa, które już wczoraj przypomniało mi o swoim istnieniu. Wszystko być może dlatego, że mniej więcej od połowy dzisiejszego etapu, zaczęły się tutejsze pagórki, ale dosłownie jeden za drugim ! Po prostu nie było nic płaskiego ! A przecież, byłem już niemal pewien, że Mazury „pogarbione” zostawiłem chyba gdzieś pod Węgorzewem. Okazuje się jednak, że nie…  A może te wszystkie dolegliwości pojawiają się właśnie teraz, bo mój organizm został zaprogramowany na 1000 km biegu, do którego końca powoli się zbliżamy ? Jutro przecież „pęknie” 900 kilometrów… Nie wiem, w każdym razie obecnie czuję już dosłownie każdy jeden, dodatkowy kilometr powyżej codziennych, „regulaminowych - 25” ! A na początku, „Mazury Tour” wcale tak nie było…

Powitanie w Rychlikach !

Słońce dzisiaj dawało ostro i nie było ani jednej chmurki na niebie, choć wiatr był naprawdę duży. Wbiegałem na jeden pagórek, a za nim widziałem już kolejny, i tak aż do samego Zalewa. Po drodze jednak mijałem trochę różnych miejscowości, takich na przykład jak Kreki lub Wielki Dwór, gdzie wprawdzie żadnego dworu nie zauważyłem, ale niemal wszystkie drzewa były oblepione plakatami firmy finansowej, oferującej pożyczki gotówkowe „W lot !”. Ponieważ, wcześniej już w trakcie dzisiejszego etapu widziałem podobne reklamy innych firm tego typu, to zacząłem się nad tym zastanawiać… Z tego co się dowiedziałem to bardzo biedna okolica, gdzie niewielu ludzi ma jakąś stałą pracę. Na co więc liczą firmy oferujące tutaj tego rodzaju usługi finansowe ? Mam nadzieję, że nie na naiwność tutejszych mieszkańców… Ale we wspomnianym Wielkim Dworze natknąłem się jeszcze, na posterunek Ochotniczej Straży Pożarnej ozdobiony oryginalną figurką strażaka oraz jakże mądrą maksymą starożytnego Arystotelesa, wykutą w marmurowej tablicy: „To, co wciąż robimy stanowi o nas”.  No powiem szczerze, że mogłem się wszystkiego spodziewać w tej, położonej z daleka od uczęszczanych przez turystów szlaków, mazurskiej wiosce, ale nie tego rodzaju, starożytnej mądrości… ! Ale widocznie, komuś tutaj się chciało…, podobnie jak w niedalekich Bądkach, gdzie przybywających i odjeżdżających witały i żegnały kamienne studnie z ładnie wykonanymi w drewnie napisami: „Bądki witają” oraz „Bądki żegnają”. Ciekawe, że w trakcie tych już prawie 900 przebiegniętych kilometrów spotkałem też na Mazurach miejscowości, które nawet nie posiadają tablicy z własną nazwą. W dwudziestym pierwszym wieku i w kraju należącym do Unii Europejskiej.  Zauważyłem też pewną prawidłowość, że im bardziej zapuszczona i brudna jest dana miejscowość, tym ma więcej dziur w miejscowej drodze oraz wałęsających się przy niej psów z okolicznych gospodarstw, które spuszczone samopas atakują tam przybywających. Dzisiaj również, kilka razy miałem do czynienia z podobnym „zjawiskiem”,  ale już się nauczyłem, że jeżeli we wsi są chodniki i tablice z nazwami to żaden pies mnie nie pogryzie. Jak jest brudno i nieciekawie, to muszę być naprawdę czujny jak biegnę przez takie mieściny…

Nigdy bym nie pomyślał...

Spotkana zwierzyna: to samo co wczoraj, czyli tylko bociany, bociany i …bociany, gdyż biegłem znowu przez w większości bezleśne tereny;

Zjadłem dzisiaj na trasie: jeden żel Vitargo, jednego banana oraz kawałek gorzkiej czekolady i   wypiłem dwa bidony Vitargo (jak zwykle zresztą…) oraz półlitrową butelkę niegazowanej wody;

Moje dzisiejsze ubranie:  tylko koszulka z krótkim rękawem oraz getry bo: „git planeta żaru kopsała…” – jak stało kiedyś napisane w „Tytusie, Romku i Atomku”. Potem założyłem również czapkę z daszkiem, bo wiatr był naprawdę silny;

Co mi dzisiaj wpadło w ucho ? – raczej monotematycznie, czyli jedna artystka, ale za to jaka !   Przy jej utworach mogę biegać zawsze i wszędzie, a więc…:

1./ „The Sweetest Tabu” –SADE;

2./ „Never As Good As The First Time” – SADE;

3./ „Paradise” - SADE

Najfajniejsze momenty:

- gdy zostaliśmy wspaniale pożegnani w Nadleśnictwie Dobrocin. Tym razem odegrano nam na trąbce – sygnałówce „Marsz pożegnalny” !;

- gdy zostałem niezwykle serdecznie powitany w Rychlikach przez uczniów i nauczycieli tamtejszej szkoły. Bardzo, bardzo dziękuję !!! :):);

- gdy przeczytałem, jaki napis figurował na jednym z prezentów, który dzisiaj

otrzymałem od Nadleśnictwa Dobrocin… Po prostu mnie zatkało !!! Zdjęcie poniżej :):)  

Moje nowe skarpety... 

 

Komentarz Komentarze   Dodaj komentarz Dodaj komentarz
  • Omalanga (2013-04-23 12:05:53)
    Wow, pozostała już tylko "stówka" :)Trzymam kciuki za Twoją nogę Krzychu! A skarpet zazdroszczę, bo to musi być bardzo limitowana seria ;)
  • Ania i Kuba oraz Mateusz (2013-04-23 21:20:37)
    Krzyśku, dziś biegliśmy razem z Mateuszem dookoła Kępy Potockiej i dosłownie cały czas rozmawialiśmy, jaki z Ciebie niesamowity Człowiek, Biegacz, Mistrz. Mam nadzieję, że nasze słowa i myśli dotrą do Ciebie w postaci dobrej energii, która wesprze Cię na końcówce. Tęsknimy za Tobą! A&K&M
  • Mateusz Dubas (2013-04-24 10:49:11)
    Dajesz Krzychu :)

  • stat4u Projekt i wykonanie - SiPRO