Mazury Tour 2013 - 1000 km drogami i duktami Warmii i Mazur
  Mazury Tour 2013 zakończyło się 2013-04-281020 km
SALOMONRegionalna Dyrekcja Lasów PaństwowychRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w OlsztynieRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w BiałymstokuLasy Państwowe
DOTFILMS.PLSALOMONSklep biegaczaGARMINCOMPRESSPORTGJG GroupVITARGOFORMEDPLUS
Strona główna Wieści z trasy Mazury Tour 2013 Trasa biegu Sylwetka biegnącego Galeria
Mazury Tour 2013

ETAP 21 – Na biegunie zimna…

2013-04-10 / wyświetleń - 2222

Wystarczyło zaledwie kilka kroków i już wiedziałem, że dzisiejszy etap – mimo bardzo ładnej pogody – do łatwych nie będzie należał. Po wczorajszym wielokilometrowym, mazurskim „off-roadzie” nogi miałem ołowiane, o ciągłym bólu tej lewej już nie wspominając...

Co gorsza, wiedziałem, że na dzisiejszym etapie czeka mnie powtórka z rozrywki  i pokonanie kolejnych, prawie 10 km po mazurskich bezdrożach. A już wczoraj poznałem, czym to pachnie…

A zaczęło się tak sympatycznie ! Wprawdzie krótkim (czego żałuję !), ale niezwykle miłym spotkaniem w siedzibie Nadleśnictwa Olecko, na którego terenie pokonywaliśmy ostatnie dwa etapy. Niestety czas naglił i musieliśmy dotrzeć na dość oddalone miejsce startu. Parę minut po 12-tej ruszyłem i zaraz wiedziałem, że ten dzień moim ulubionym nie będzie. Biegłem wprawdzie cały czas asfaltem (eskortowany w dodatku przez samochód straży leśnej Nadleśnictwa Olecko), ale nogi mnie dzisiaj nie niosły – jak to ujął...poetycko Grzesiek. Z dużym trudem pokonywałem pierwsze kilometry, szykując się jednak duchowo na końcową „dyszkę” w dniu dzisiejszym,  już po całkowicie leśno-polnej drodze.

Gdzieś za Oleckiem...

Biegłem sam, lewa noga mnie bolała przy każdym uderzeniu stopy o asfalt, więc rozmyślałem sobie o… kontuzjach. Skąd te cholery się w ogóle biorą ? Niektóre powstają wskutek jakiegoś nagłego urazu i tego trudno uniknąć. Ale te drugie? Wychodzi sobie człowiek pobiegać i biega tak tydzień, dwa, miesiąc, pół roku i nic się dzieje, aż tu nagle któregoś dnia rusza… i od razu JĄ czuje. Tą podstępną bestię i zmorę wszystkich biegaczy ! Pół biedy, jak to jest taka kontuzja, że da się jednak poruszać nogami, gorzej gdy całkowicie to uniemożliwia. Wtedy prawdziwi biegacze dostają zwykle cholery - bo nie mogą sami biegać, a widzą wokół samych biegających… Oj trudno wtedy wytrzymać ! Z własnego doświadczenia biegowego wiem, że ten drugi  rodzaj kontuzji, wynika zwykle z przeciążenia – czyli z tego, że dany biegacz chce za dużo i za szybko ! Sam tak miałem nie raz, ale na szczęście od dłuższego czasu nic mnie nękało, choć biegałem tak dużo jak nigdy wcześni ej ! Czy to dlatego, że od wielu miesięcy  nie spożywam mięsa w żadnej postaci ? Nie wiem. A może dlatego, że mimo pokonywania setek kilometrów/miesięcznie nie doprowadziłem swoich mięśni i stawów do stanu ich „zarżnięcia” ? Czy może dlatego, że cały czas stosuję wspomaganie witaminowe i odżywki, żeby pomóc organizmowi znosić rosnące obciążenia ? A może dlatego, że staram się nigdy nie przekraczać łącznego dystansu 1000 km pokonywanego w jednych butach biegowych (mimo, że ich producenci rekomendują zwykle 1200 km po asfalcie) ? A może przez to, że biegam cały czas w opaskach kompresyjnych, które bardzo przyśpieszają regenerację mięśni i zmniejszają ich mikro-urazy ? A może to wszystko razem tak zadziałało ? W każdym razie od pół roku, wszelkie kontuzje jakoś mnie omijały z wyjątkiem tej ostatniej, z którą się borykam od ponad 10 dni, ale tu wytłumaczenie jest stosunkowo proste – nigdy w życiu nie biegałem codziennie 25 km i to przez 21 dni z rzędu…

Jeszcze ciągle asfalt...

Z  rozważań o kontuzjach wyrwał mnie zagadkowy tłum młodzieży na chodniku przed szkołą w Kowalach Oleckich. Ku mojemu zdumieniu wszyscy czekali właśnie na mnie ! Bili brawo, pozdrawiali, przybijali „piątki”. No nie powiem, było mi naprawdę bardzo miło ! A może któryś z tych dzieciaków zacznie dzięki temu krótkiemu spotkaniu biegać ? Byłoby super ! Podobna sytuacja powtórzyła się pół godziny później w miejscowości Pogorzel, gdzie tłum dzieciaków z tamtejszej szkoły „zatarasował” chodnik i trzeba było zrobić (z wielką przyjemnością !) pamiątkowe zdjęcia.

Zaskakująco miłe powitanie !

Dalej nie było już tak przyjemnie, gdyż po 13 kilometrach zbiegłem z asfaltowej, dość ruchliwej szosy do lasu w kierunku na miejscowość Marlinowo. Tam się pożegnaliśmy z naszą eskortą z Nadleśnictwa Olecko, a przejęła nas eskorta z kolejnego Nadleśnictwa Gołdap. Poza tym, mimo słońca zrobiło się zimno i musiałem założyć rękawiczki. W końcu znajdowałem w zakątku Polski, który jest uznawany za nasz, krajowy biegun zimna ! Niestety także, wkrótce asfalt w lesie też się skończył i zaczęła się dla mnie kolejna, mazurska… droga przez mękę. Chcąc dalej podążać leśno-polnym duktem musiałem zmienić buty na moje terenowe „mantry”, które wczoraj tak pieczołowicie wyczyściłem. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo po stu metrach były znowu kompletnie utytłane. Na zmianę, mokry śnieg i rozjeżdżone polne błoto i tak przez około dziesięć kilometrów, z tym że dla ułatwienia zadania, zrobiło się jeszcze „pagórkowato”. I to tak konkretnie ! Z męczącymi podbiegami po 100-200 metrów. Ale tego było już jednak dla mnie za wiele jak na dzień dzisiejszy, więc gdy w końcu dotarłem do czarnego asfaltu w Zawiszynie, gdzie był koniec etapu, to myślałem, że ze zmęczenia… pocałuję drogowskaz z nazwą tej miejscowości.        

Znowu w mazurskim terenie...

 

Siły mnie już opuszczały...

Spotkana zwierzyna: stadko wyjątkowo dużych zajęcy + jeden bocian w gnieździe;

Zwiastuny wiosny:  świeciło słońce, a na polnej drodze coraz większe bajora…;

Zjadłem dzisiaj na trasie: tylko jeden żel Vitargo oraz wypiłem dwa małe bidony izotoniku oraz trochę ciepłej herbaty. Więcej nie jadłem bo byłem tak zmęczony, że nic bym nie przełknął;

Moje dzisiejsze ubranie:  Dwie warstwy na górze oraz jedna para getrów (3/4). Po raz pierwszy biegłem 15 km bez rękawiczek ! Później jednak musiałem znowu założyć. Zmieniłem też czapkę – na lżejszą z daszkiem;

Co mi dzisiaj wpadło w ucho ? – takie tam… „starocie”:

1.) "Everything" – Michael Buble;

2.) “Get It Together” – Seal;

3.) “Piąty bieg” – Budka Suflera;

Na zmianę, śnieg i błoto...

 

Najfajniejsze momenty (chronologicznie):

- gdy po kilkunastu dniach jedzenia na śniadanie głównie jajecznicy, dzisiaj wreszcie zjadłem moją ulubioną bułkę z masłem i z wędzonym łososiem, posypanym koperkiem… Poezja smaku ! :)

- bardzo miłe pożegnanie w Nadleśnictwie Olecko ! :)

- dwa gorące powitania przez uczniów ze szkół podstawowych w miejscowościach - Kowale Oleckie oraz Pogorzel - za co im z całego serca dziękuję ! :):)

- gdy skończyły się już dla mnie na dzisiaj, mazurskie wertepy…

Zawiszynie - kocham Cię ! :)

Komentarz Komentarze   Dodaj komentarz Dodaj komentarz
  • ŁukaszSz (2013-04-10 07:48:08)
    Codziennie czytam relację z trasy, śledzę (niestety nie na żywo) zmagania z każdym kilometrem trasy na Endo i nie potrafię wyjść z podziwu. Zmęczenie już niestety daje o sobie znać ale nie ma się co dziwić....w końcu to 550km dzień po dniu...Pozdrawiam i trzymam kciuki za każdy dzień z osobna! :)
  • Myszowata (2013-04-10 10:30:27)
    Z uporem maniaka,powtarzam,jedz czekoladę,właśnie kiedy jesteś zmęczony!Do tego potrzebna jest siła..WOLI,żeby nie zjeść za dużo ale Ciebie to nie dotyczy.

  • stat4u Projekt i wykonanie - SiPRO