Mazury Tour 2013 - 1000 km drogami i duktami Warmii i Mazur
  Mazury Tour 2013 zakończyło się 2013-04-281020 km
SALOMONRegionalna Dyrekcja Lasów PaństwowychRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w OlsztynieRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w BiałymstokuLasy Państwowe
DOTFILMS.PLSALOMONSklep biegaczaGARMINCOMPRESSPORTGJG GroupVITARGOFORMEDPLUS
Strona główna Wieści z trasy Mazury Tour 2013 Trasa biegu Sylwetka biegnącego Galeria
Mazury Tour 2013

ETAP 5 - Susz-owe okolice...

2013-03-25 / wyświetleń - 2357

Po dwóch poprzednich, mocno wyczerpujących ponad 30-kilometrowych etapach, ten dzisiejszy miał już być „lajtowy”. To tylko 25 km, czyli Pikuś ! Pogoda się nieco poprawiła, to znaczy wiało już mniej i nie było tak masakrycznie zimno, jak w ostatnich dwóch dniach.

Wiedziałem ponadto, że od początku będę miał towarzystwo triatlonistów z Susza, więc zapowiadało się, że będzie miło. Wprawdzie moje łydki po wczorajszym masażu niewiele odpuściły (wciąż zakwasy straszne…) i z dużym trudem schodziłem rano po schodach, niemniej liczyłem na to, że te łydki po prostu rozbiegam na pierwszych kilometrach. Tak więc generalnie, samopoczucie przed dzisiejszym biegiem było dobre, zwłaszcza, że cieszyliśmy się wspaniałą gościną i opieką Nadleśnictwa Susz, w osobie Pana Nadleśniczego - Jacka Karczewskiego, który jakby mógł to by nam z Grześkiem prawie nieba przychylił…:) 

Biegniemy sobie lekko...

Ruszyliśmy w samo południe, w sile 7 chłopa i to dobrze wytrenowanego „chłopa”, bo złożonego z zawodników triatlonowego klubu UKS TRS Susz. Z początku jeszcze dość mocno wiało, więc… trochę dorzuciliśmy do pieca (czyli tak poniżej 5 min/km), żeby się rozgrzać. Potem zwolniliśmy i tempo spadło do komfortowego, czyli około  5:30 min/km. Mile sobie rozmawiając „łykaliśmy” kolejne kilometry. Rozmawialiśmy głównie o triatlonach (m.in. o tym w Suszu i o tym moim w Wińcu…), trochę o maratonach w ogóle i o Mazury Tour, także. Nawet nie zauważyłem, gdy przeleciało 12 km i czas było się żegnać, bo triatloniści mieli dzisiaj jeszcze w planie trening pływacki… (!). Na końcu miejscowości Kisielice zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i dalej podążyłem już sam. Zaraz za Kisielicami zaczęły się górki, o których mi wcześniej mi wspominali. Z początku łagodne, ale potem coraz trudniejsze. Po ósmym podbiegu, przestałem już je liczyć. Tym bardziej, że okolica drogi kierunku na Biskupiec była bardzo piękna – głęboki las po obu stronach drogi, prawie żadnego ruchu samochodowego. Tylko ja, a w zasięgu wzroku mój dzielny Grzesiek w samochodzie, uważnie obserwujący jak biegnę (tzn. nie za szybko ) i czy, aby czegoś właśnie nie potrzebuję oraz… dzika zwierzyna ! A konkretnie daniele, których małe stadko wyszło w pewnym momencie na szosę i się nam przypatrywało. W dodatku nic nie padało, wiatr osłabł i zaczęło nawet wychodzić słoneczko.  A więc, używając słów klasyka, były to naprawdę… „piękne okoliczności przyrody” !

Na trasie...

Ale jak to w życiu bywa, równowaga musi być zachowana, więc mniej więcej kilometr dalej  (od tych danieli !) nagle zacząłem mieć problemy. Chwilę później poczułem, jakby mi… odcięło prąd, albo zabrakło paliwa w baku. Chyba każdy, kto biega maratony, zna to uczucie. Ja poznałem to uczucie już wielokrotnie, więc od razu wiedziałem, co się dzieje. Oto bowiem, po raz pierwszy na trasie „Mazury Tour” dopadł mnie maratoński kryzys ! Nie powiem, że nie liczyłem się z tym. Byłem niemal pewny, że  prędzej czy później się ON pojawi. I prawdę mówiąc sądziłem nawet, że raczej… prędzej - czyli na którymś z dwóch poprzednich, ponad 30-kilometrowych etapów. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Pojawił się dopiero teraz i jak zwykle znienacka, całkiem nieoczekiwany  !  Ileż to razy sprawdziłem na sobie, albo słuchałem opowieści kolegów biegaczy, którzy jeszcze na 30 km maratonu czuli się świetnie, a kilometr dalej było już wszystko… „pozamiatane”. Dokładnie tak samo było dzisiaj ze mną za Kisielicami – siły mnie opuściły, w dodatku zaczęła w takiej sytuacji pracować intensywnie głowa, podsuwając mi coraz bardziej czarne myśli: a to, że porwałem się z motyką na słońce, że tego biegu w ogóle nie ukończę i zawiodę wszystkich, którzy tak bardzo na mnie liczą, a także samego siebie, że byłem taki głupi i nie słuchałem wcześniej rad Grześka, który mnie ochrzaniał (i słusznie !) za to, że biegam za szybko, itd. Czarnowidztwo się pogłębiało, im częściej przechodziłem do marszu, zastanawiając się nad tym, co robić dalej ? Grzesiek, jako doświadczony maratończyk zorientował się błyskawicznie, co się dzieje i próbował mi jakoś pomóc. Nie chciałem jednak, ani nic jeść - bo czułem się pełny, ani też pić bo już więcej nie mogłem i obawiałem się kolki. A do mety było jeszcze ok. 7-8 km i ciągle podbiegi... Nagle zaczął mi ciążyć mój plecak, coś bolało pod lewym kolanem oraz w plecach… Nic mi się nie chciało ! Nawet moje ulubione buty w których uwielbiam biegać, teraz zaczęły mi jakoś dziwnie przeszkadzać. W dodatku, ze zdenerwowania rozbolał mnie żołądek i zrobiło się naprawdę nieciekawie, bo nie miałem ze sobą żadnych środków przeciwbólowych. Gorączkowo myślałem co robić. Wtedy przypomniałem sobie zasadę „czterech kroków” Scotta Jurka, która brzmi mniej więcej tak:

Krok  1: Poużalaj się trochę nad sobą – masz do tego prawo, bo jesteś wykończony…, itd.

Krok 2:  Zrób chłodną ocenę sytuacji, która doprowadziła do takiego stanu rzeczy;

Krok 3: Zapytaj wreszcie siebie samego, co możesz w tej sytuacji zrobić (np. wycofać się ? – przecież to w ogóle nie wchodziło w rachubę ! Więc co pozostawało ?  To oczywiste, bieg kontynuować !);

Krok 4: Tu zacytuję autora dosłownie: „Odsunąć negatywne myśli od rzeczywistości. Nie rozwodzić się nad czymś, co i tak nie pomoże !”.

 

Biegnę dalej...

 

Tak zrobiłem i pomogło. Ruszyłem dalej, starając się ze wszystkich sił odpędzać od siebie wszystkie czarne myśli ! Koncentrowałem się głównie na liczeniu drzew po obu stronach drogi i wyszukiwaniu jakichkolwiek zwiastunów wiosny. Niestety, poza kilkoma wygłodniałymi żurawiami, szukającymi na zaśnieżonych polach jakiegoś pożywienia, nie zauważyłem żadnych… Jakoś dociągnąłem do końca dzisiejszego etapu, ale już wiem, że otrzymałem od własnego organizmu pierwsze poważne ostrzeżenie (czyli żółtą kartkę !). Jeżeli w ogóle chcę obiec te Mazury, to muszę zwolnić tempo biegu. Ciągle bowiem zapominam o tym, że to nie jest jeden, ale 25 maratonów w ciągu 40 dni ! W każdym razie, od jutra zaczynam biegać wolniej…

Wśród ilawkich lasów...

Spotkana zwierzyna:  stadko danieli na środku drogi (na zdjęciu…J);      

Zwiastuny wiosny:  żadnych, za wyjątkiem wygłodniałych żurawi na zaśnieżonym polu oraz tego, że było dzisiaj  nieco cieplej niż wczoraj… (24 marca !);

Zjadłem na trasie:   i… banana, i dwa żele Vitargo oraz połowę tabliczki gorzkiej czekolady. Wypiłem też bidon izotoniku, a po biegu drugi (z proteinami) dla szybszej regeneracji. Na nic. Cały czas czułem się fatalnie…;                                                                                   

Moje dzisiejsze ubranie:  Temperatura odczuwalna wg Garmina - minus 10 stopni ! -  dwie warstwy na górze oraz dwie pary getrów na dole (bałem się zimna !). Do tego, czapka oraz rękawiczki …

Pierwsza trójka na mojej dzisiejszej liście przebojów:

- nie było takiej !  Żadna muzyka na mie dzisiaj nie działała…

 Najfajniejsze momenty:

- wspólny bieg z „Suszowymi” triatlonistami  (super !);

- wizyta u znajomych Grześka w Nadleśnictwie Jamy;

- kiedy wróciliśmy do siedziby Nadleśnictwa Susz, gdzie aktualnie mieszkamy…

 Napotkane Daniele...

 

 

 

Komentarz Komentarze   Dodaj komentarz Dodaj komentarz
  • TK (2013-03-25 02:39:44)
    Dałeś radę !!! Jesteś na tyle silny, że z każdym etapem sobie poradzisz. Ja w to głęboko wierzę i trzymam kciuki każdego dnia i na każdym kilometrze !
  • Nutka (2013-03-25 06:07:20)
    Wierzę, że to tylko chwilowy kryzys. Trzymam kciuki, żeby dzisiaj i w kolejne dni było lepiej. Pozdrawiam :)
  • Ania i Kuba (2013-03-25 15:03:14)
    Krzyśku, wysyłamy do Ciebie wspierająco naszą pozytywną energię! No i spieszę zameldować wykonanie zadania - 1:56:23 (to lepiej o 6 minut niż w Wiązownej)! Pozdrawiamy! A&K
  • Stella (2013-03-25 15:11:24)
    No to był dzień ale udało się a materiał z trasy bardzo ciekawy powodzenia!
  • Krzysztof Kępiński (2013-03-25 19:11:36)
    Pozdrowienia od triathlonistów z Susza. Wspieramy akcje Mazury Tour 2013. Życzymy powodzenia!

  • stat4u Projekt i wykonanie - SiPRO