Mazury Tour 2013 - 1000 km drogami i duktami Warmii i Mazur
  Mazury Tour 2013 zakończyło się 2013-04-281020 km
SALOMONRegionalna Dyrekcja Lasów PaństwowychRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w OlsztynieRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w BiałymstokuLasy Państwowe
DOTFILMS.PLSALOMONSklep biegaczaGARMINCOMPRESSPORTGJG GroupVITARGOFORMEDPLUS
Strona główna Wieści z trasy Mazury Tour 2013 Trasa biegu Sylwetka biegnącego Galeria
Mazury Tour 2013

ETAP 8 – W porywach lodowatego wiatru…

2013-03-27 / wyświetleń - 2571

„My friend the wind” – wielki przebój o takim właśnie tytule śpiewał kiedyś Demis Roussos. Ja natomiast mogę dzisiaj powiedzieć (albo i nawet… zaśpiewać :)), że jak do tej pory, to właśnie WIATR jest moim największym wrogiem. Wcale nie przenikliwe zimno !

Uzmysłowiłem sobie dzisiaj, że nie miałem jak dotąd ani jednego, bezwietrznego etapu ! Wieje praktycznie bez przerwy. Skarżyłem się już na ten wiatr podczas poprzednich etapów, ale to co było dzisiaj, to była po prostu masakra !!! Dwadzieścia sześć kilometrów biegu pod lodowaty, ostry wiatr, wiejący cały czas prosto w twarz ! Gdyby chociaż wiało z boku, to nałożyłbym kaptur, a tak nie miałem żadnych szans. Nie dość, że twarz mnie jeszcze piecze po wielu godzinach od zakończenia biegu, ale straciłem też dzisiaj mnóstwo energii na walkę z tym potwornie dokuczliwym wiatrem. Kto biega maratony ten wie, że tak naprawdę największym wrogiem maratończyka wcale nie jest zimno, ani ciepło, ani także deszcz, ale właśnie silny wiatr ! Miałem już wątpliwą przyjemność z nim walczyć na niejednym maratonie, ale to co było dzisiaj przebiło wszystkie moje doświadczenia w tym zakresie. Po 15-tu kilometrach byłem totalnie wykończony i gdyby nie Grzesiek  (w końcu doświadczony maratończyk), to chyba już nie ruszyłbym dalej…

Gdyby nie Grzesiek, chyba bym już nie wstał...

Na maratonach jest nieco inaczej, bo zawsze można się za kimś schować (tzw. drafting), z czego zwykle chętnie korzystam bo jestem biegaczem raczej wątłej postury i zawsze biegnie obok mnie ktoś potężniejszy, za kogo mogę się schować (jak na przykład podczas maratonu nowojorskiego na moście Queensboro, gdzie wiało też niemiłosiernie i schowałem się za dwoma rosłymi Norwegami…:)). Dzisiaj natomiast na szosie Lidzbark – Działdowo byłem sam jak palec, w dodatku lasów było jak na lekarstwo. Wszędzie otwarte pola, gdzie hulało, aż w głowie bolało… Na bieżąco analizowałem sytuację, ale nie mogłem nic zrobić. Mogłem co najwyżej przerwać bieg, albo ciągnąć dalej (pierwsza opcja nie wchodziła w rachubę…). Na szczęście mazurskich gór już nie było, pokonywałem tylko jakieś nic nieznaczące „pagórki” z kilkusetmetrowymi podbiegami. Biegłem non stop w okularach, ale nie dlatego, że było jakieś silne słońce, tylko po to, żeby chronić oczy przed tym morderczym wiatrem oraz powiewami pyłu z szosy, który podnosiły przejeżdżające co chwila ciężarówki.

Sam na szosie...

A zaczęło się tak pięknie ! Najpierw śniadanie i miłe pożegnanie w Hotelu Welskim, gdzie iście królewską gościnę (!) zgotowało nam Nadleśnictwo Lidzbark oraz właściciele tego, pięknego obiektu, od których dowiedzieliśmy się mnóstwo ciekawych rzeczy o Welskim Parku Krajobrazowym oraz wielokilometrowych spływach kajakowych w tutejszej okolicy. Przed biegiem odwiedziliśmy również wspaniałą siedzibę Nadleśnictwa Lidzbark, gdzie zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci, a jego pracownicy przyjechali nawet na start dzisiejszego etapu !

W pięknej siedzibie Nadleśnictwa Lidzbark

Niestety, gdy robiliśmy ostatnie, pamiątkowe zdjęcia poczułem co się dzisiaj święci… Grzesiek zresztą chyba też, bo minę miał jakąś niewyraźną. Walcząc z wiatrem oraz TIR-ami, które znowu chciały mnie rozjechać na drodze usłanej dziurami oraz z głębokimi koleinami na poboczach, jakoś dotarłem do miejscowości Cibórz na rogatkach Lidzbarka, gdzie na chwilę się zatrzymaliśmy. Tam bowiem właśnie, przypadł 200-setny kilometr „Mazury Tour 2013”, który uczciłem pamiątkowym zdjęciem oraz kilkoma łykami Vitargo…:)

Jedna piąta za mną... :)

Ciągle liczyłem na to, że ten cholerny wiatr w końcu odpuści, że przecież nie może tak wiać przez kilka godzin ! Okazało się jednak, że może. Nie mogąc nic zrobić, próbowałem się ratować w trakcie biegu, wspominając mój ostatni maraton w Atenach, gdzie było tak ciepło i przyjemnie… Jakie tam były podbiegi w porównaniu z tymi, które teraz pokonuję ! Po prostu żadne ! A finiszu na Stadionie Panatenajskim w Atenach nie zapomnę nigdy w życiu ! Bo radość wtedy była wtedy tak wielka, że chciało się fruwać ! Dla takich właśnie chwil warto biegać i przetrwać taki dzień jak ten mój dzisiejszy, gdy bieganie w takich warunkach byłoby dla każdego prawdziwą katorgą, której nie życzyłbym największemu wrogowi. Ale cóż, nikt mi nie obiecywał przed „Mazury Tour”, że będzie łatwo. I nie jest. Ale może jutro będzie lepiej…

Wtedy myślałem o maratonie w Atenach...

Spotkana zwierzyna:  zero, tylko… TIR-y, które znowu chciały mnie rozjechać...;      

Zwiastuny wiosny:  szkoda gadać… ;

Zjadłem na trasie:  baton i jeden żel Vitargo, jednego banana, kawałek czekolady i wypiłem bidon izotoniku, a po biegu drugi (Vitargo z proteinami) dla szybszej regeneracji;                                                                                   

Moje dzisiejsze ubranie:   dwie warstwy na górze oraz dwie pary getrów na dole (w tym jedna kompresyjna). Do tego, czapka, okulary oraz rękawiczki. Kaptur okazał się całkowicie nieprzydatny. Chwilami, byłoby dobrze, gdybym miał na sobie puchową kurtkę...

Co mi dzisiaj wpadło w ucho ?: (same starocie !)

 1.) You’re My Heart, You’re My Soul – Modern Talking…:)

2.)  In the summertime – Mungo Jerry (lubię od zawsze !)

3.)  Let the Music Play – Barry White

 

Nareszcie koniec...

 

Najfajniejsze momenty:

- miłe pożegnanie w Hotelu Welskim;

- krótka, ale bardzo ciepła wizyta w Nadleśnictwie Lidzbark;

- kiedy nie musiałem już dzisiaj biec dalej…                                        

 

Komentarz Komentarze   Dodaj komentarz Dodaj komentarz
  • Myszowata (2013-03-28 00:27:28)
    To ostatnie podrygi starej zimy!Dałeś radę,super!
  • STR (2013-03-28 08:51:24)
    Zabiegane Święta się szykują ;), zdrowia i pogody życzę ! Fajna przygoda - gratuluję pomysłu i odwagi. To duża promocja dla pięknego regionu. 3mam kciuki. pozdrowienia z południa

  • stat4u Projekt i wykonanie - SiPRO