Mazury Tour 2013 - 1000 km drogami i duktami Warmii i Mazur
  Mazury Tour 2013 zakończyło się 2013-04-281020 km
SALOMONRegionalna Dyrekcja Lasów PaństwowychRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w OlsztynieRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w BiałymstokuLasy Państwowe
DOTFILMS.PLSALOMONSklep biegaczaGARMINCOMPRESSPORTGJG GroupVITARGOFORMEDPLUS
Strona główna Wieści z trasy Mazury Tour 2013 Trasa biegu Sylwetka biegnącego Galeria
Mazury Tour 2013

ETAP 7 – Sportowym szlakiem…

2013-03-27 / wyświetleń - 4988

Nigdy bym nie przypuszczał, że powiat Nowego Miasta jest, aż tak usportowiony ! Niemalże w co drugiej miejscowości był jakiś klub sportowy, których nazwy brzmiały dla nas naprawdę intrygująco...

W Gwiździnach...

Jak choćby wspomniany już wczoraj - KS Wicher Gwiździny (od teraz jest to mój ulubiony klub sportowy, choć biegania tam raczej nie uprawiają…), albo na przykład - Herkules Krzemieniewo ! Jak przebiegałem przez Sugajenko, to Grzesiek zaproponował, aby tamtejszy klub nazywał się na przykład: KS Tajfun Sugajenko. Od razu się zgodziłem ! :):). Ale kiedy dobiegłem do pobliskiego Mroczna i zobaczyłem znowu boisko kolejnego klubu, który nazywał się już po prostu – KS Mroczno, pomyślałem sobie, że o wiele lepiej brzmiałby na przykład – Huragan Mroczno ! W następnym Boleszynie, ani w miejscowości Słup, klubów sportowych już nie było, ale za to w kolejnej miejscowości - Wlewsk, zauważyłem przed sklepem spożywczym dość oryginalną reklamę: „We Wlewsku Żubr się należy !” Chodziło oczywiście o piwo pewnego browaru, a ponieważ był to już mój 24 kilometr w dniu dzisiejszym, to o mało nie skorzystałem z tej oferty…:)

Zakręt przed kolejną górką....

 

Ale pora wrócić do innych szczegółów dzisiejszego biegu. Pierwsze pięć kilometrów z Gwiździn, było takie same, jak w dniach poprzednich, czyli najpierw „z górki na pazurki”, a potem znowu - kolejna jeszcze wyższa górka, a za nią następna, i jeszcze jedna, itd. Czyli na tym terenie, to normalka. Już się przyzwyczaiłem… Sunąłem więc dalej, nie zwracając specjalnej uwagi na jakiekolwiek utrudnienia. Choćby na wiejskie psy, które już dzisiaj dawały mi o sobie znać, choć na razie jeszcze niegroźnie. A swoją drogą to nie słyszałem, aby gdzieś w krajach „starej” UE, bezpańskie psy atakowały biegaczy… Widocznie jednak u nas w Polsce, musi się pod tym względem jeszcze trochę zmienić… Za to miejscowa ludność obserwowała mnie z lekkim zaciekawieniem – jakiś, tak kolorowo i dziwnie ubrany facet, a do tego cały czas biegnie ! Reszty wolałem się raczej nie domyślać…

Przed siedzibą Herkulesa...

Poza tym, dzisiaj, podobnie jak wczoraj biegłem już znacznie wolniej niż w poprzednich dniach, co jak widzę ma bardzo pozytywny wpływ na mój stan psychofizyczny. Bo nie tylko kończę kolejny, dwudziesto-paro kilometrowy etap biegu, będąc jeszcze w miarę w dobrej kondycji, ale także nic jak dotąd mnie specjalnie nie boli (odpukać !!!). Jak będzie dalej nie wiem, ale dzisiaj „bóle błądzące” – jak je sobie nazywam, pojawiły się dopiero po 22-im kilometrze. Najpierw lewa pięta (niemal natychmiast zacząłem biec bardziej na śródstopiu…), a  potem lewe kolano i to z czym zacząłem ten Tour, czyli narastający ból w okolicy lewego stawu biodrowego. Ale ponieważ do dzisiejszej mety było już tylko kilka kilometrów, więc za radą Scotta Jurka wypuściłem te wszystkie bóle… „uszami”. W dodatku, za miejscowością Boleszyn było już łatwiej, bo wtedy się już naprawdę „wypłaszczyło”. Na ostatnich kilometrach, znowu trochę podkręciłem tempo (tak do 5:15 min/km…:)), bo… padała mi komórka i bałem się, że wraz z nią odetnie mi Endomondo, czyli możliwość śledzenia biegu „na żywo”, a wiem, że już bardzo wiele osób z tej aplikacji korzysta i mój bieg obserwuje. W sumie, zdecydowanie najgorsze były ostatnie dwa kilometry, kiedy już wybiegłem na ruchliwą szosę: Działdowo – Brodnica (znowu TIR-y !), a lodowaty wiatr wiał mi prosto w twarz, więc mój kaptur na wiele się nie zdał. Na szczęście, meta dzisiejszego etapu była już bardzo blisko…

Gdzieś na dzisiejszej trasie...

 

Spotkana zwierzyna:  znowu kilka saren na zaśnieżonym polu w Nadleśnictwie Lidzbark;      

Zwiastuny wiosny:  żadnych…, a przecież już przylatują bociany ! (w końcu to już 26 marca !!!);

Zjadłem na trasie:  Jeden baton Vitargo i jeden żel Vitargo oraz wypiłem bidon izotoniku, a po biegu drugi (z proteinami) dla szybszej regeneracji;                                                                                    

Moje dzisiejsze ubranie:   dwie  warstwy na górze oraz dwie pary  getrów na dole (w tym jedna kompresyjna…). Do tego, czapka, kaptur (bez przerwy !) oraz rękawiczki.

Co mi dzisiaj wpadło w ucho na mojej iście przebojów ?:

 1.) Consecuencias – Imayra;

2.)  Bailando – Luna... :)

3.)  The Other Side - Aerosmith 

Najfajniejsze momenty:

- dzisiejszy start przy boisku KS Wicher Gwiździny;

- kiedy robiliśmy zdjęcie pod zamkniętą siedzibą klubu - Herkules Krzemieniewo…

- kiedy zauważyłem, że okoliczne góry już się kończą i dalej zaczyna się już robić dosyć płasko…                  

 

Dobiegam...                         

Walczę dalej...

 

Komentarz Komentarze   Dodaj komentarz Dodaj komentarz
  • Dagmara (2013-03-27 22:06:27)
    Jaka fajna promocja lokalnych klubów sportowych :) Śledzimy, trzymamy kciuki i pozdrawiamy ciepło. Dag, Arek i Mati. P.S. A wiosna wkrótce nadejdzie. Po prostu MUSI!
  • mazurycudnatury (2013-06-27 23:16:18)
    Www.ksmroczno.futbolowo.pl mozna tutaj zobaczyc table naszych lokalnych druzyn. Pozdrawiamy

  • stat4u Projekt i wykonanie - SiPRO