Mazury Tour 2013 - 1000 km drogami i duktami Warmii i Mazur
  Mazury Tour 2013 zakończyło się 2013-04-281020 km
SALOMONRegionalna Dyrekcja Lasów PaństwowychRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w OlsztynieRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w BiałymstokuLasy Państwowe
DOTFILMS.PLSALOMONSklep biegaczaGARMINCOMPRESSPORTGJG GroupVITARGOFORMEDPLUS
Strona główna Wieści z trasy Mazury Tour 2013 Trasa biegu Sylwetka biegnącego Galeria
Mazury Tour 2013

Dokąd zmierzają buty biegowe ?

2019-08-08 / wyświetleń - 1367

Cały czas wyścig trwa. Producenci obuwia biegowego prześcigają się w oferowaniu innowacyjnych technologii, zaawansowanych technicznie materiałów i różnych nowinek, które mają uczynić bieganie lżejszym, jeszcze przyjemniejszym i wymagającym możliwie, najmniejszego wysiłku. Dla niektórych bowiem, idealne buty biegowe przyszłości to takie, które same będą biegały…

Dokąd zmierzają buty biegowe ?

W końcu czerwca br. firma  NIKE pokazała w Amsterdamie kolekcję strojów i butów biegowych na igrzyska olimpijskie w Tokio 2020. Zrobiła piorunujące wrażenie. Zwłaszcza buty, które miały niebywale futurystyczne kształty i były naszpikowane nowatorskimi technologiami. Niestety, zabroniono nam fotografować cokolwiek, gdyż cała kolekcja jest wciąż „top secret”, niemniej dobrze pokazała kierunek w którym będą zmierzać czołowi producenci obuwia biegowego, które na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat przeszło prawdziwą rewolucję – materiałową, technologiczną jak również koncepcyjną. Jeszcze nie tak dawno, buty biegowe były ciężkie, dosyć toporne w swoich kształtach i słabo zaawansowane technologicznie. Konstruowano je zazwyczaj według dość nieskomplikowanych zasad, koncentrując się głównie na ich atrakcyjnym wyglądzie i kolorystyce. Z roku, na rok, z edycji na edycję niewiele się zmieniało, poza drobnymi detalami i wspomnianą kolorystyką. Wszystkie buty były do siebie podobne, a wyróżniało je głównie logo ich producenta.

Rewolucyjny BOOST...

Rewolucja nadeszła w 2013 roku, kiedy firma Adidas pokazała światu tworzywo boost. I właśnie wtedy rozpoczął się technologiczny wyścig, który trwa do dzisiaj i raczej nie widać jego rychłego zakończenia. Tworzywo boost okazało się tak doskonałym materiałem, że zmieniło nie tylko buty biegowe samego Adidasa, ale spowodowało prawdziwą rewolucję na całym rynku, praktycznie nokautując wszelką konkurencję. Wszyscy chcieli biegać tylko w „boosta-ach”, których wciąż brakowało podczas gdy inne buty kurzyły się na sklepowych półkach, bo prawie nikt ich nie kupował.   I trudno było się dziwić ówczesnym decyzjom zakupowym nabywców obuwia biegowego, gdyż wystarczyło założyć na nogi parę boost-ów (jeśli akurat była w sklepie…) i zrobić w nich kilka biegowych kroków by samemu się przekonać, że boost nie miał praktycznie konkurencji.

Energy Boost

Buty Energy Boost, które jako pierwsze trafiły wówczas na rynek były lekkie, miały znakomitą amortyzację i dawały wręcz nieprawdopodobny zwrot energii w momencie odbicia, który zachwycał niemal każdego. Ponadto, były niewrażliwe na zmiany temperatury (w upale nie rozmiękały, a zimą nie sztywniały na mrozie, jak tradycyjne pianki) i niebywale trwałe, bijąc w tym względzie na głowę wszelkie pianki oraz inne materiały (np. żele) stosowane w produkcji butów biegowych. Nic więc dziwnego, że pomimo wysokiej ceny tego modelu butów (649 zł) Adidas nie był w stanie zaspokoić szybko rosnącego popytu. Główną przyczyną była ograniczona wówczas produkcja tworzywa boost przez koncern BASF, który robił je na zlecenie Adidasa. Niestety, w dość ograniczonym wówczas zakresie. W rezultacie, ambitni biegacze na całym świecie urządzali wtedy autentyczne polowania na „boost-y”, często nie fatygując się nawet do wchodzenia do sklepu i rzucając w drzwiach tylko jedno pytanie: „czy są boosty ?” Gdy akurat były - wchodzili, jak nie było biegli dalej, szukać w innych sklepach, albo w internecie.

Przez kilka lat konkurencja nie była w stanie podnieść się z rynkowego nokautu, jaki jej zgotował Adidas. Na nic zdawały się kosmetyczne zmiany w wyglądzie, czy kolorystyce innych butów. Biegacze chcieli tylko „boost-ów” i niczego innego poza nimi. W rezultacie, reszta producentów dość szybko zrozumiała, że aby konkurować z boost-em trzeba dysponować porównywalną technologią, że buty do biegania muszą się zacząć radykalnie zmieniać, podążając w kierunku wytyczonym przez boost-a. Priorytetem stała się lekkość oraz możliwie największy zwrot energii, który decydował o dynamice butów.

Moda na minimalizm

W tzw. międzyczasie rynek biegowy przechodził różne fazy rozwoju. Wraz z głośną książką Christophera McDougalla „Urodzeni biegacze” wybuchła moda minimalizmu w butach biegowych. Twierdzono, w ślad za ww. autorem, że buty z amortyzacją są biegaczom niepotrzebne, bo przecież meksykańscy Indianie Tarahumara od pokoleń biegają boso (a właściwie w cienkich sandałach chroniących stopę od spodu) pokonując 100-200 kilometrowe dystanse i nic im się złego nie dzieje. Wobec powyższego współczesne buty biegowe z amortyzacją są biegaczom niepotrzebne, bo tylko „rozleniwiają” stopy i powodują kontuzje. Ale skoro moda jest modą, to dlaczego na niej nie zarobić? W konsekwencji, część producentów (nie wszyscy) zaczęła produkować buty minimalistyczne, czyli pozbawione amortyzacji obuwie biegowe z bardzo niskim dropem (czasem nawet zerowym). Wyznawcy nowego trendu w bieganiu przekonywali, że prawdziwy amator biegania nie powinien się „skalać” zakładaniem tradycyjnych butów biegowych z amortyzacją, gdyż ograniczają jego wolność i swobodę biegania oraz powodują kontuzje. Zapomniano tylko o paru istotnych różnicach, jak choćby o tym, że wspomniani Indianie biegają w taki sposób od pokoleń i raczej nie po asfalcie, ani betonowej kostce, tylko w terenie. Poza tym, nie ważyli również po 90-100 kg i raczej nie miewali specjalnych problemów ze swoimi stopami, bo od urodzenia poruszali się boso, albo tylko we wspomnianych sandałach. Tymczasem, przeciętny Amerykanin, czy Europejczyk waży dużo więcej,  a od momentu gdy tylko stanął w dzieciństwie na nogi, poruszał się wyłącznie w butach z mniejszą lub większą amortyzacją. Nie biegał też wcześniej setek kilometrów miesięcznie, prowadząc raczej siedzący tryb życia i pracy w swoim klimatyzowanym biurze za biurkiem, do której przyjeżdżał oczywiście samochodem.

Niestety, nie jeden z takich osobników przeczytał wspomnianą książkę McDougalla (skądinąd naprawdę ciekawą) i ruszył do sklepu biegowego po buty minimalistyczne. Po to by następnego dnia, natchniony lekturą ruszyć w nich na…asfaltowe ścieżki i betonowe chodniki swojego miasta. Swoją nadmierną wagą również się nie przejmował, bo przecież po to właśnie brał się za bieganie, żeby schudnąć. Chociaż lekarze oraz poważni eksperci biegowi ostrzegali, że przeprowadzono zbyt mało badań nad minimalizmem w bieganiu oraz jego potencjalnymi skutkami, nie słuchano takich głosów rozsądku. Natomiast szczytem uznania oraz „lajków” od znajomych było ukończenie na przykład miejskiego maratonu w słynnych 5-fingers-ach (czyli butach z palcami) pozbawionych jakiejkolwiek amortyzacji.  Na efekty nie trzeba było długo czekać. Gabinety ortopedyczne i fizjoterapeutyczne zaroiły się od tłumów kontuzjowanych biegaczy, którym „wysiadały” kolana i stawy skokowe, „puszczały” achillesy i rozcięgna podeszwowe, a nierzadko też zaczynały się poważne problemy z biodrami, a nawet kręgosłupem. Ortopedzi i fizjoterapeuci zacierali ręce, a firmom produkującym minimalistyczne obuwie biegowe zaczęto wytaczać cywilne procesy o wielomilionowe odszkodowania (głównie w Stanach Zjednoczonych). W rezultacie, era minimalizmu skończyła się równie szybko jak się rozpoczęła, choć niektórzy zbyt ambitni wyznawcy minimalizmu cierpią z tego powodu do dzisiaj, nie mogąc się wykaraskać z pasma kontuzji. Niektórzy musieli nawet zrezygnować z biegania w ogóle.

Nowe technologie

Ale wróćmy do naszego boost-a, który spokojnie przetrwał minimalistyczną modę znajdując nabywców wśród biegaczy doceniających znaczenie amortyzacji w butach biegowych, zwłaszcza w bieganiu po twardych, miejskich nawierzchniach. Adidasowy boost zdopingował również innych producentów do intensywnych poszukiwań oraz badań nad nowymi materiałami oraz technologiami. I tak na przykład, New Balance przedstawił światu bardzo lekką i sprężystą piankę Freshfoam, ASICS zaczął eksperymentować ze swoim żelem i piankami wynajdując z czasem ich udane połączenie, w postaci nowego tworzywa Flytefoam. Natomiast dwaj najwięksi globalni gracze, czyli koncerny NIKE oraz Adidas wpadły w mniej więcej tym samym czasie na pomysł zastosowania w cholewkach butów biegowych nowego, dzianinowego materiału, który przypominał dobrze dopasowaną skarpetkę. NIKE nazwało swój materiał Flyknit, z kolei Adidas nadał mu miano Primeknit i wytoczył amerykańskiemu rywalowi proces o zakaz stosowania w produkcji cholewek butów wspomnianego, dzianinowego materiału. Niestety dla niego, Adidas proces przegrał i NIKE mogło już bez żadnych przeszkód stosować Flyknit-owe (czyli skarpetkowe) cholewki w swoich butach. Wcześniej jeszcze NIKE wymyśliło nowatorski, i jak się wkrótce okazało naprawdę znakomity system wiązania butów sportowych pod nazwą Flywire, który precyzyjnie opinał stopę za pomocą bardzo wytrzymałych, kevlarowych nitek. W końcu wreszcie, po kilku latach intensywnej pracy, NIKE zaprezentowało światu w 2017 roku swoją nową piankę o nazwie React, która okazała się na tyle dobra (tzn. lekka, bardzo sprężysta i naprawdę wytrzymała), że inżynierowie z Adidasa po raz pierwszy od lat nie mogli już sobie spać spokojnie... NIKE poszło za ciosem i wkrótce przedstawiło jeszcze lepszą, czyli jeszcze lżejszą i jeszcze bardziej dynamiczną piankę Zoom X, ogłaszając przy tej okazji początek nowej ery – szybkości w bieganiu.

Era szybkości

Jak szybkie mogą być buty biegowe pokazano światu po raz pierwszy w maju 2017 roku podczas słynnej próby złamania bariery 2 godzin w maratonie na włoskim torze Monza (Breaking#2). Choć maratończykowi wszechczasów, czyli Eliudowi Kipchoge ta sztuka się wtedy nie do końca udała, ale wynik jaki wtedy osiągnął (2:00:25) wprawił cały biegowy świat w osłupienie. Wspaniały Eliud pobiegł bowiem wówczas o ponad 2,5 minuty szybciej od ówczesnego rekordu świata w maratonie. Choć ostatecznie wynik Kipchoge (z różnych, formalnych powodów) nie został uznany za nowy rekord świata w maratonie, to firma NIKE osiągnęła swój marketingowy cel. Oto bowiem, wszyscy zainteresowani na całym świecie dowiedzieli się, że NIKE ma teraz najszybsze buty świata, w których bicie własnych życiówek w bieganiu stanie się bajecznie proste. Zaprezentowane wówczas światu buty NIKE Vaporfly 4 % zaczęły wkrótce potem odnosić ogromne sukcesy na maratońskich trasach całego świata wygrywając praktycznie wszystko, co było do wygrania. I co zrozumiałe, zrodziło to wybuch ogromnego popytu na nowe buty, z których produkcją NIKE nie było w stanie nadążyć (albo też miało taki, chytry plan…). O modelu Vaporfly 4% zaczęły krążyć legendy, a ich sprzedaż w internetowych sklepach na zachodzie trwała zwykle kilkanaście minut. Również Sklep Biegacza dostawał zamówienia na te buty nawet z Japonii oraz Australii. Doszło nawet do tego, że niektórzy zdesperowani zawodnicy konkurencji, nie mający sportowych kontraktów z NIKE, przemalowywało i obklejało swoje Vaporfly-aie (które jakimś cudem udało im się zdobyć), logotypami innych marek, z którymi wówczas byli związani. Wszystko po to, aby móc wystartować w tych istnych „demonach prędkości” i ustanowić swój nowy personal best, albo też wygrać w jakimś arcyważnym biegu.

Breaking#2

   

    Jak można się było domyślać, za wyczynowymi zawodnikami ruszyli bogatsi amatorzy, których stać było na zakup modelu NIKE Vaporfly 4% za kwotę około jednego tysiąca złotych. I nieistotne było przy tym, że wymarzony czas ukończenia maratonu oscylował wokół 5 godzin, albo znany fakt, że wspomniane buty starczały na zaledwie 200-300 km biegania, gdyż pianka Zoom X była równie dynamiczna, co nietrwała, zużywając się w maksymalnie szybkim tempie. Ale pod względem szybkości model NIKE Vaporfly 4% nie miał sobie równych, co udowadniały jego kolejne triumfy na maratońskich trasach całego świata. Dość powiedzieć, że na dwudziestu zawodników triumfujących w sześciu największych maratonach świata (cyklu World Marathon Majors), aż osiemnastu biegło w tych sam butach – NIKE Vaporfly 4% (wśród kobiet i mężczyzn). Lepszej rekomendacji nie było trzeba, a miniony 2018 rok był okresem absolutnej dominacji tego buta pod względem szybkościowym, podstemplowanej magicznym rekordem świata Eliuda Kipchoge w maratonie (2:01:39), ustanowionym w dodatku, w „adidasowej” jaskini lwa, czyli podczas ubiegłorocznego maratonu w Berlinie. I z pewnością niewielu amatorskich szybkobiegaczy, tak marzących o swoich własnych Vaporfly 4% spodziewało się, że po takiej serii sukcesów ich wyśnione, najszybsze buty świata zostaną zdetronizowane. I to przez kogo ? Przez swojego następcę, czyli model NIKE ZoomX VAPORFLY NEXT%, który światową premierę miał zaledwie przed kilku tygodniami. Niemniej już dziś jest niemal pewne, że ten nowy but nie tylko zdetronizuje swojego wielkiego poprzednika, ale wyznaczy również nowe trendy w konstruowaniu butów biegowych w najbliższych latach, przesuwając jeszcze dalej granice ludzkich możliwości w bieganiu, zwłaszcza maratonów.

VaporFly 4%

 

    Najnowocześniejsze buty biegowe wprawdzie same jeszcze za nas nie pobiegną, ale to co już dzisiaj oferują daleko wykracza poza dotychczasowe, standardowe wyobrażenia o butach do biegania. Właśnie jesteśmy świadkami kolejnej – po boost-owej – technologicznej rewolucji w tej dziedzinie, a wyznacznikami trendu są takie cechy obuwia biegowego, jak:  szybkość, dynamika, lekkość oraz niezwykle efektywna amortyzacja. Poszukiwania najlepszych rozwiązań ciągle trwają, a czołowe firmy wręcz prześcigają się w oferowaniu coraz bardziej zaawansowanych technologii i nowoczesnych materiałów. W tym wyścigu prowadzą dwie globalne firmy, czyli Adidas oraz Nike, choć wydaje się, że obecnym liderem zwłaszcza pod względem pierwszej z ww. cech jest amerykański gigant z Oregonu, którego buty wyścigowe wyraźnie wyprzedziły analogiczne (tzn. wyścigowe) modele niemieckiego rywala. Reszta  konkurencji producentów obuwia biegowego może się co najwyżej przyglądać zażartej rywalizacji dwóch liderów światowego rynku. Wprawdzie od czasu do czasu, innym producentom udaje się także zaskakiwać ten rynek czymś nowym, jak choćby japońskiemu ASICS-owi z tegorocznym debiutem modelu buta ASICS MetaRide, jednak technologiczna przewaga jest zdecydowanie po stronie dwóch największych graczy wyznaczających rynkowe trendy. A jest o co walczyć, gdyż jak ostatnio zapewniła firma NIKE, z przeprowadzonych badań naukowych wynika, że każdego dnia na całym świecie biega sobie…wolniej lub szybciej, około jednego miliarda ludzi ! Więc przynajmniej czysto teoretycznie, ci wszyscy ludzie potrzebują butów biegowych, zwłaszcza, że ogromna większość z nich biega w tzw. miejskiej dżungli, czyli po twardych nawierzchniach.

VaporFly 4 % zweryfikowany...

 

   No więc, jakie będą buty biegowe w najbliższych latach ? Przede wszystkim, będą jeszcze lżejsze, niż dotychczas, bo wykorzystywane do ich produkcji materiały są również coraz lżejsze. Już dzisiaj średnia waga butów treningowych zmalała o około 100 gram w stosunku do butów biegowych sprzed dziesięciu lat. Biegowe buty przyszłości będą jeszcze bardziej dynamiczne i jeszcze szybsze niż te obecne, które już są przecież nadzwyczaj szybkie. Najnowszy model firmy Nike, VaporFly Next% rozwija niemal kosmiczne prędkości, nawet na nogach zwykłych amatorów. I wydaje się, że dopóki coś nowego nie zostanie wymyślone, to za nadzwyczaj dynamiczne wybicie oraz maksymalny zwrot energii będzie coraz częściej odpowiedzialna - płytka z włókna węglowego umieszczana w podeszwie środkowej buta biegowego. To właśnie tej płytce zawdzięczają tak silne odbicie, takie buty jak: NIKE Zoom Fly, NIKE Vaporfly 4%, czy najnowszy Vaporfly Next%. Podobną drogą poszła ostatnio również firma HOKA, wypuszczając na rynek bardzo udany model Carbon X z analogiczną płytką w podeszwie. Zaskoczenie tym większe, że HOKA słynęła jak dotąd, raczej z maksymalnej amortyzacji, aniżeli z szybkości. Wprawdzie Adidas jeszcze się opiera montowaniu wspomnianej płytki w swoich butach, ale nie wiem czy słusznie robi, gdyż nawet najdoskonalszy Boost HD, nie jest w stanie wygrać w konkurencji z tak niezwykle elastycznym oraz sprężystym materiałem, jakim jest włókno węglowe, którego niebywałe właściwości zostały już przecież dobrze sprawdzone w tenisie ziemnym, narciarstwie, czy choćby w skoku o tyczce. Od tego szybkościowego wyścigu nie ma odwrotu, gdyż praktycznie każdy biegacz na świecie dąży do tego, żeby biegać szybciej, a nie wolniej. Ot, już taka nasza natura, że uwielbiamy się ścigać – jak nie z przeciwnikiem (realnym lub wirtualnym), to choćby z samym sobą, czyli własnymi wynikami. 

Buty do biegania będą też dużo trwalsze, niż te dawniejsze, gdyż zmieniły się znacząco technologie ich produkcji. Większość współczesnych butów nie ma już żadnych szwów, ani łączeń, a ich cholewki powstają często z jednego kawałka materiału. Podeszwy są również wykonywane z coraz doskonalszych materiałów, takich jak opisywany Boost Adidasa, pianka React Nike-a, czy też pianka FlyteFoam ASICS-a. Z kolei bieżnik dzisiejszych butów jest pokrywany trudno ścieralną gumą węglową. W rezultacie, już teraz powstają buty biegowe dużo mocniejsze i trwalsze od ich poprzedników. Dość powiedzieć, że przy milionach sprzedanych Adidasów na wspomnianym tworzywie boost, reklamacji nie było prawie wcale. Tak solidne i trwałe, to były buty (i są nadal…). Swego czasu, pokazywano mi nawet legendarny model Energy Boost z przebiegiem ponad 2600 km (!) i jak twierdził ich użytkownik wciąż świetnie amortyzowały. :)

Ale zmiany w technologii produkcji butów biegowych będą szły znacznie dalej. Po pierwsze dlatego, że będą jeszcze bardziej naszpikowane innowacyjnymi technologiami oraz materiałami pochodzącymi z recyklingu, co staje się już na naszych oczach, międzynarodowym standardem. Miliony plastikowych butelek PET wyciągniętych z oceanów i zebranych z plaż dzięki włączeniu się Adidasa do ogólnoświatowej akcji PARLEY nie tylko przyczynia się do oczyszczania środowiska naturalnego, ale wzbudza również spore zainteresowanie tym tematem i powoduje pozytywne zmiany w świadomości konsumentów. Nie słychać bowiem jak dotąd, aby komuś przeszkadzała poliestrowa nić wykorzystywana w cholewkach butów Adidas Ultraboost Parley. Za to raczej z uznaniem docenia się fakt, że wyprodukowanie jednej pary tych butów, oczyszcza oceany z 11 plastikowych butelek PET. Podobnego typu działania już od kilku lat prowadzi NIKE wykorzystując w swoich najnowocześniejszych materiałach, surowce pochodzące z recyklingu. I chyba wszyscy są zgodni co do tego, że z tej drogi nie ma już odwrotu. Kolejna, chroniąca środowisko naturalne innowacja to praktycznie likwidacja powstawania odpadów produkcyjnych, co umożliwiło zastosowanie w procesie produkcji zamiast tradycyjnych maszyn, wysoce zaawansowanych drukarek 3D, które zużywają dokładnie tyle materiału, ile jest im potrzeba do wyprodukowania danego buta. I ani grama więcej. Stąd już tylko krok do szerokiego rozwinięcia, coraz atrakcyjniejszej koncepcji personalizacji butów, co firma NIKE już zresztą stosuje. I można sobie na własnym komputerze spersonalizować własnego, niepowtarzalnego Pegasusa, wymieniając mu sznurówki, zmieniając kolor cholewki i wprowadzając do niej własne imię, hasło, albo ulubione symbole. Projekt wysyłamy (e-mailem) do producenta i za 2-3 tygodnie odbieramy od kuriera swoje, nowe spersonalizowane przez nas, wyjątkowe Pegasusy. To już nie jest przyszłość. Tak się już dzieje.

ASICS MetaRide

 

   Co jeszcze się zmieni w butach biegowych ? Jak prawie wszystko wokół nas, będą nabierały coraz bardziej kosmicznych, zewnętrznych kształtów w tym coraz częściej z elipsoidalnymi (łódkowatymi) podeszwami, gdyż jak obliczono podeszwy o takim właśnie kształcie zdecydowanie ułatwiają przetaczanie stopy, czyli zużywają mniej tak cennej dla każdego biegacza energii. Ponadto, cholewki i podeszwy najszybszych butów biegowych będą miały coraz bardziej aerodynamiczne kształty redukując w ten sposób opory powietrza powstające w trakcie szybkiego biegu. Dodatkowo, nowoczesne buty biegowe będą coraz lepiej współpracowały ze stopą, naśladując i wspierając jej naturalne ruchy. W tym akurat względzie, do wąskiego grona rynkowych liderów należy również zaliczyć firmę ASICS, której Instytut Sportu w japońskim Kobe prowadzi od lat naukowe badania nad biomechaniką arcydzieła natury, jakim jest ludzka stopa.

NIKE Zoom VAPORFLY NEXT %

Na koniec wreszcie to, co jest chyba najważniejsze, czyli, że nowoczesne buty biegowe będą w ogromnym stopniu minimalizowały ryzyko kontuzji, na które tak są narażeni wszyscy biegacze, a zwłaszcza, ci biegający każdego dnia po asfalcie. W tej dziedzinie można śmiało zapowiedzieć koniec ery minimalizmu, a sukcesy rynkowe takich firm, jak HOKA wskazują, aż nadto wyraźnie, czego tak naprawdę biegacze na całym świecie oczekują od butów biegowych. Żeby były coraz szybsze, trwalsze, ale także, żeby skutecznie chroniły przed kontuzjami, czyli zmorą biegaczy pod każdą szerokością geograficzną, niezależnie od wieku i poziomu biegowego zaawansowania. Dlatego też firma NIKE już zapowiedziała, że dobra amortyzacja stanie się dla niej priorytetem, a kto będzie biegał w butach tej marki, o kontuzjach będzie mógł zapomnieć. W każdym razie, w temacie butów biegowych jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa, a technologiczny wyścig nadal trwa, zaś jego kolejną odsłoną będą zapewne przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

                                                                                                  

Komentarz Komentarze   Dodaj komentarz Dodaj komentarz

stat4u Projekt i wykonanie - SiPRO