Mazury Tour 2013 - 1000 km drogami i duktami Warmii i Mazur
  Mazury Tour 2013 zakończyło się 2013-04-281020 km
SALOMONRegionalna Dyrekcja Lasów PaństwowychRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w OlsztynieRegionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w BiałymstokuLasy Państwowe
DOTFILMS.PLSALOMONSklep biegaczaGARMINCOMPRESSPORTGJG GroupVITARGOFORMEDPLUS
Strona główna Wieści z trasy Mazury Tour 2013 Trasa biegu Sylwetka biegnącego Galeria
Mazury Tour 2013

Under Armour Charged Reactor – zaskakująco dobry pogromca zimy

2017-12-03 / wyświetleń - 1299

Biegam naprawdę od dość dawna i rzadko mi się zdarza, aby buty biegowe potrafiły mnie czymś zaskoczyć. Zwłaszcza gdy wcześniej poczytam sobie ich marketingowe pochlebstwa, które potem nie wytrzymują pierwszej, poważniejszej próby biegowej. Ale z tymi butami było inaczej. Najpierw nie za bardzo chciałem wierzyć w ich inteligentnie reagujące cholewki, ale gdy już je sprawdziłem to muszę przyznać, że zostałem zaskoczony do tego stopnia, iż przysłowiowa szczęka mi opadła…

Buty biegowe marki Under Armour (UA) są już dostępne na polskim rynku już od kilku lat, ale przez długi czas miały opinie butów raczej fitness-owych, cross-fitowych, aniżeli stricte biegowych. Młoda, amerykańska marka jakoś nie przekonywała naszych biegaczy, którzy generalnie nie mieli zaufania do obuwia biegowego tego producenta. Ale specjaliści spod znaku UA ciągle pracowali nad nowymi modelami, uważnie wsłuchując się w opinie i sugestie płynące od biegaczy sukcesywnie udoskonalając kolejne edycje butów tej marki. Dzięki temu już w zeszłym roku pojawiło się kilka ciekawych, alternatywnych propozycji UA dla wszechobecnej „łyżwy” oraz dobrze znanych trzech, ukośnych pasków. W 2017 roku, Under Armour przeszedł do wyraźnej ofensywy na rynku obuwia biegowego i zaprezentował kilka naprawdę zaskakująco dobrych modeli, w tym ten, o którym piszę poniżej, czyli zimowy - Under Armour Charged Reactor.

 Under Armour Charged REACTOR

Model o którym mowa jest jednym z pierwszych butów firmy Under Armour na sezon jesienno-zimowy, kiedy pokryte lodem drogi i mróz zamykają w domu niejednego biegacza, skutecznie zniechęcając go do trenowania w złych warunkach pogodowych, wymagających nie tylko odpowiednio ciepłej, a zarazem oddychającej odzieży, ale także dobrych butów do biegania. Firma Under Armour wyszła naprzeciw takim oczekiwaniom biegaczy z naszej szerokości geograficznej i zaproponowała nieprzeciętny model buta, który moim zdaniem ma szansę nieźle namieszać na rynku w sezonie jesienno-zimowym. I to z co najmniej kilku powodów.

Nie tylko moim zdaniem, pierwszym z tych powodów jest rewolucyjna, całkowicie bezszwowa cholewka UA Reactor-ów, która najbardziej mnie zaskoczyła nie tyle kształtem, ile swoją…inteligencją.  Zastosowano w niej bowiem wysoce zaawansowaną technologię pod nazwą ColdGear® Reactor, która inteligentnie reaguje na zmiany w wewnętrznej i zewnętrznej temperaturze. Jak taka cholewkowa inteligencja działa ? Ano w ten sposób, że jeżeli na zewnątrz buta temperatura jest niska, a stopa wewnątrz jeszcze nierozgrzana, to cholewka Reactor-ów dodatkowo ją ociepla. Kiedy natomiast w trakcie biegu stopa biegacza się rozgrzeje, to wówczas cholewka wpuszcza do środka więcej powietrza z zewnątrz, chłodząc w ten sposób rozgrzaną stopę. I jak sprawdziłem na sobie działanie tej ultranowoczesnej technologii to muszę powtórzyć, co napisałem na wstępie – szczęka mi opadła…:)

Jeden z pierwszych, kilkunastokilometrowych biegów w UA Charged Reactor-ach zaczynałem w odczuwalnej temperaturze poniżej zera, w padającym śniegu z deszczem i przy silnym, przeszywającym zimnem wietrze. W takich warunkach pogodowych naprawdę trudno się rozgrzać, zwłaszcza w czasie długiego, wolnego wybiegania. Tymczasem już od pierwszego kroku Reactor-y zapewniły mi zaskakująco wysoki komfort termiczny, nie dając się zupełnie podmuchom mroźnego wiatru. Ich „inteligentna” cholewka nie wpuszczała do środka ani wiatru, ani siekącego deszczu ze śniegiem. No, jest nieźle ! – pomyślałem i pognałem w…siną dal zasnutą listopadową szarugą. Po około siedmiu kilometrach biegu pokonałem najwyższe wzniesienie na mojej trasie porównywalne z podbiegiem na warszawskiej Agrykoli. Tam już się na tyle rozgrzałem, że musiałem nawet rozpiąć moją softshell-ową kurtkę, za to Reactor-y zaskoczyły mnie po raz kolejny. Oto bowiem zamiast uczucia piekącego gorąca pod stopami i coraz bardziej wilgotnych skarpetek, odczuwałem przyjemne chłodzenie moich stóp, zupełnie jakby ktoś im włączył dodatkową…klimatyzację :)

UA Reactor - cholewka

Chociaż porywisty wiatr i deszcz ze śniegiem robiły wszystko aby mnie zniechęcić, było naprawdę… miło w tych butach. W powrotnej drodze po asfalcie płynęły już strugi wody i byłem ciekawy jak w takich mokrych warunkach sprawdzi się „sztormowa” membrana Reactor-ów, w którą zostały wyposażone, co jest moim zdaniem kolejnym z powodów, dla których UA Charged-Reactor-y mogą zamieszać tej zimy na rynku obuwia biegowego. Obserwuję bowiem od kilku lat rosnące zainteresowanie naszych biegaczy butami z ochronną membraną na sezon jesienno-zimowy. Specjalnie się temu nie dziwię od czasu gdy przyszło mi kiedyś wrócić do domu z długiego wybiegania w całkowicie mokrych butach po tym jak przejeżdżający obok samochód oblał mnie śniegową breją. Na długo zapamiętałem tamten 16-kilometrowy powrót do domu w chlupiących wodą butach. Następnego dnia kupiłem swoje pierwsze buty z wodoodporną membraną i od tamtej pory biegam w takich butach już każdej zimy. Trzeba tylko pamiętać, że te ochronne membrany bywają różne i mają swoje wady i zalety. Przykładowo, chyba najbardziej popularny gore-tex wprawdzie całkowicie chroni przed wodą (jest wodoszczelny), ale za to jest ciężki i kiepsko oddycha. Ale w naszej szerokości geograficznej zima jest zimą i dlatego prawie każda firma produkująca buty do biegania stara się posiadać tego rodzaju własną membranę ochronną. I tak, firma Nike ma swojego wodoodpornego (ale nie wodoszczelnego!) shield’a, natomiast Adidas membranę o podobnych właściwościach pod nazwą Primeknit. Z kolei, Under Armour zastosował w opisywanych Reactor-ach odporną na wodę membranę UA Storm, która jak szybko zauważyłem naprawdę nieźle się sprawdzała w padającym śniegu z deszczem. Niestety jednak, gdy postanowiłem poddać ją bardziej wymagającej próbie świadomie wbiegając w największe kałuże, cholewka zaczęła wodę trochę przepuszczać. No cóż, ale wspomniany UA Storm to w końcu nie jest wodoszczelny gore-tex, a poza tym wcześniej nie zaimpregnowałem butów odpowiednim preparatem, więc nie powinienem się zbytnio czepiać. Zwłaszcza, że testowane Under Armour Reactor-y nie przestawały mnie dalej pozytywnie zaskakiwać...     

UA Reactor - podeszwa          

Tym razem, zaskoczeniem była podeszwa tych butów, na którą wcześniej nie zwracałem specjalnej uwagi zajęty bardziej niezwyczajnymi właściwościami inteligentnej cholewki Reactor-ów. Tymczasem w miarę pokonywanego dystansu, właśnie ta podeszwa, a szczególnie jej praca zaczęła coraz bardziej przyciągać moją uwagę. Oto bowiem, biegło mi się nadzwyczaj lekko, co zauważałem zwłaszcza na podbiegach, które dosyć żwawo pokonywałem nie męcząc przy tym zanadto moich nóg. Tak właśnie działał obniżony do poziomu 8-miu milimetrów drop UA Reactor-ów. Ale nie tylko. Zastosowane w podeszwie pianki (Micro G oraz Charged Cushioning) okazały się wyjątkowo lekkie i bardzo sprężyste, zapewniając także wyraźnie odczuwalny zwrot energii w fazie odbicia stopy, co zacząłem doceniać już po 10 kilometrach biegu. Spodobało mi się również, że podeszwa Reactor-ów znakomicie pracuje w fazie przetaczania stopy nie stawiając przy tym praktycznie żadnego oporu, co dawało się odczuć zwłaszcza na wspomnianych podbiegach. I co warte podkreślenia, choć Reactor-y są naprawdę przyjemnie miękkie, to stabilizacja części piętowej tych butów jest wysoce zadowalająca, a pięta nigdzie „nie myszkuje”. Od razu też zauważyłem znakomitą przyczepność tych butów, które trzymały się mokrego asfaltu, jak…glonojad szyby akwarium. Kilka dni później sprawdziłem ich przyczepność na leśnym dukcie, gdzie buty również znakomicie trzymały się podłoża. W efekcie, powyższe zalety tym razem podeszwy UA Reactor-ów okazały się na tyle przyjemne, że po raz kolejny poczułem się mile zaskoczony jakością tychże butów i uważam, że te lekkie bo ważące zaledwie 278 gramów buty marki Under Armour mogą być bez wątpienia - jedną z najlepszych propozycji dla jesienno-zimowego biegania w naszych warunkach klimatycznych. Bo nie dość, że UA Reactor-y są znacznie lżejsze, wygodniejsze i bardziej komfortowe od typowych butów z gore-tex-em to niewiele im ustępują pod względem wodoodporności, a biją na głowę „inteligentną” cholewką, szybko adaptującą się do zmiennych warunków termicznych. A do tego jeszcze mają ciekawy kształt i są naprawdę ładne ! :)

UA Reactor-y

A czy podczas tych moich biegów w trudnych warunkach pogodowych UA Reactor-y ujawniły jakieś wady? Tak, chociaż niewielkie i były to w zasadzie usterki dość często występujące w pierwszych edycjach różnych modeli butów biegowych. Elementem wymagającym ewidentnej poprawy są sznurówki Under Armour Reactor-ów, które potrafią się nieustannie rozwiązywać. Pomaga dopiero podwójne zawiązywanie tych sznurówek. Uważam też, że przednia część podeszwy Reactor-ów powinna być nieco pogrubiona, albo wzmocniona jakimś twardszym elementem (np. lekka płytka węglowa), tak aby stopa biegacza nie odczuwała prawie każdej nierówności podłoża. Stąd na przykład, moje bieganie w tych butach żwirowymi alejkami w parku było najmniej komfortowe. Dyskusyjną kwestią jest też wysoka cholewka buta wykończona specjalną mini-skarpetką powyżej kostki. Mnie osobiście to specjalnie nie przeszkadzało, ale ten dodatkowy element cholewki Reactor-ów może się okazywać niezbyt wygodny dla wielu z potencjalnych użytkowników posiadających bardziej cofnięte do tyłu pięty, gdyż tak wysoka część cholewki może ich po prostu zwyczajnie obcierać. Niezbyt fortunnym pomysłem na jesienno-zimową szarugę jest też moim zdaniem, jasnoszara kolorystyka Reactor-ów, która po zaledwie dwóch biegach w śniegu z deszczem i ubłoconym asfalcie zmieniła barwę na zdecydowanie ciemniejszą… (na szczęście jest również dostępna czarna wersja tego buta).

Podsumowując, to jak na swoją pierwszą odsłonę buty Under Armour Charged Reactor okazały się nadzwyczaj udaną konstrukcją mogącą zapewnić ich użytkownikowi należytą ochronę w warunkach zmiennej i dokuczliwej dla biegaczy, zimowej aury w naszym kraju. Zapewnią przy tym również nieprzeciętny komfort i wygodę, a także sporo ciekawych doznań biegowych, choćby za sprawą wspomnianej „inteligentnej” cholewki UA Reactor-ów. Ja w każdym razie w takich butach nigdy wcześniej nie biegałem i muszę przyznać, że zrobiły na mnie duże wrażenie. A zatem, jeżeli ktoś szuka butów do biegania na zimową porę to Under Armour Charged Reactor będzie naprawdę znakomitym wyborem.                                                                                                                                                  Krzysztof Szwedzik

 

Plusy:

+ doskonała, „inteligentna” cholewka reagująca na zmiany temperatury;

+ nieprzeciętny komfort i wygoda już od pierwszego włożenia stopy do buta;

+ znakomite właściwości trakcyjne, zwłaszcza w fazie przetaczania (bardzo istotne dla osób biegających „z pięty”);

+ zauważalna lekkość buta i obniżony, 8-milimetrowy drop;  

+ bardzo dobra przyczepność praktycznie na każdej nawierzchni.

Minusy:

- nieustannie rozwiązujące się sznurowadła;

- zbyt cienka podeszwa na śródstopiu przez co odczuwa się nierówności podłoża;

- chyba nie do końca przemyślane, zbyt wysokie wykończenie cholewki.  

 

Rodzaj stopy: neutralna

Waga biegacza: do 85 - 90 kg

Drop: 8 mm

Rodzaj nawierzchni: twarde – asfalt

Waga buta: 278 gram
Komentarz Komentarze   Dodaj komentarz Dodaj komentarz

stat4u Projekt i wykonanie - SiPRO